Zastanawialiście się może nad naturą i różnorodnością poziomów tzw „PRZEBUDZENIA”?
Zwykle wydaje nam się, że się przebudziliśmy, bo odnaleźliśmy jakąś nową, atrakcyjną i odkrywczą dla nas treść, „wiedzę”, która transformuje nasz pogląd na jakąś dziedzinę życia. Odnosi się to szczególnie do duchowości i szeroko pojętego rozumienia świata i sensu życia.
Proponuję zatem tezę – być może poziom naszego Przebudzenia jest odwrotnie proporcjonalny do poziomu i intensywności naszych Przekonań. To oznacza, że im więcej w naszym rozumieniu natury rzeczy jest przekonań i aktów wiary tym bardziej blokujemy dojrzalsze Przebudzenie, a im bardziej jesteśmy naprawdę przebudzeni i otwarci na Rozwój wtedy coraz jaśniej dostrzegamy iluzoryczność, czy wręcz śmieszność naszych Przekonań.
Z cudowną łatwością zastępujemy swoje lenistwo poznawcze informacjami z zewnątrz, ze źródeł, którym z jakiegoś powodu zaufaliśmy. Jak i gdzie lokujemy nasze zaufanie wynika z naszych już istniejących przekonań i koło się zamyka. Przestajemy szukać, głębiej rozumieć i wierzymy, że „JUŻ WIEMY”, bo intuicja tak podpowiada, bo coś ze mną rezonuje, a przecież moja „dusza”, świadomość czy serce nie mogą się mylić. Chwytamy się tej nowej treści, bez dogłębnej analizy jej prawdziwości i czujemy się cudownie przebudzeni – wtedy już podobno „wiemy” i okopujemy się wokół tego co „wiemy” wierząc, że to już pełnia prawdy. Zatrzymujemy się w Rozwoju i przestajemy szukać dalej, doświadczać głębiej posuwając się czasami nawet do ekstremizmów i zwalczając zdania i postawy odmienne od naszej.
Zapewne jest wiele poziomów tzw Przebudzenia. Jedną skrajnością jest błogie przebudzenie do roli ofiary różnych sił czyhających na mój dobrostan (finansiści, rządy, firmy farmaceutyczne, jacyś obcy, źli rodzice, despotyczny szef czy reptylianie…. umysł szukający wroga zawsze jakiegoś znajdzie). Na tym poziomie błogo zrzucamy z siebie odpowiedzialność za własne niepowodzenia i niedolę, jakie w życiu doświadczamy … ufff co za ulga, że jest „ktoś/coś” kogo może za to obwinić i dalej pozostawać w przekonaniu jacy jesteśmy super. Na drugim biegunie jest przebudzenie do zrozumienia pełni jedności z każdą czującą istotą, która dąży do Rozwoju swojej świadomości i jest na własnym indywidualnym poziomie tego Rozwoju. Ten poziom cechuje spokój, akceptacja, tolerancja a nade wszystko całkowita odpowiedzialność za każdą jakość własnego życia, włącznie z tymi trudnymi, wstydliwymi i niechcianymi. Pomiędzy tymi skrajnościami przebudzeniowymi jest cała paleta różnorodności i odmian Przebudzenia.
Może zatem nie warto przywiązywać się do swojego, obecnego poziomu i dać sobie szansę na jego ciągłą aktualizację i poszerzenie?
Budźmy się zatem mądrze i dojrzale a nasze obecne Przekonania traktujmy z radosnym poczuciem humoru, bo najprawdopodobniej są tak samo iluzoryczne jak nasza wiara w ostateczność własnego Przebudzenia.
Autor tekstu: Darek, SAMADHI

Przeszłam przez czas ekscytacji moimi przebudzeniami ;) Czułam się tak bardzo przebudzona, że aż zasnęłam. I nawet o tym nie wiedziałam. Dzisiaj podniecenie minęło. Jest cisza i spokój. I poczułam się zwolniona ze społecznego obowiązku przebudzania się. Właściwie to sama się zwolniłam :D Moje środowisko życia przepełnione jest "prawdami", które mają mnie przebudzić. I gdy jakaś z nich staje przede mną to zadaję sobie pytanie: "Czy to jest moje?". "A jeśli jest odwrotnie?". Zaglądam za drugą stronę lustra, albo siadam na ścianie jak mucha i w moich oczach odbija się zwielokrotniony obraz. I czuję, że to nie jest dla mnie temat do rozważań. Dzisiaj mam życie do przeżycia. Czarny bez czeka na zebranie i przekształcenie w "czarny eliksir". Smotrawa chce…